sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział trzydziesty dziewiąty

- Gdzie ja jestem?
- W karetce, proszę leżeć.
- Ale gdzie?
- Proszę podać pacjentce sto miligramów.. - przerwałam mu.
- Dlaczego? Na co? Po co? Bartek?
- Jestem, cii.

   Zobaczyłam nad sobą siatkarza. Uśmiech na mojej twarzy pojawił się i zejść nie miał zamiaru.

- Jesteś.. Bartuś.. Ja przepraszam.. Ja..
- Nic nie musisz mówić.
- Muszę, chcę.
- Proszę milczeć, muszę sprawdzić znów ciśnienie. - doktor wydał kolejne polecenie.

    Lekarz założył słuchawki i trzymał urządzenie na mojej ręce.

- Dziękuję. - szepnęłam i zamknęłam oczy.

   Obudziłam się w szpitalu. Rozejrzałam się na około. Nikogo nie było, cisza, spokój.

- Znowu tu? - jęknęłam.
- O, wstała Pani. - pielęgniarka zjawiła się w drzwiach.
- Tyle czasu, myślałam, że już nie wrócę w te cztery ściany, a jednak.
- Lubi nas Pani, po prostu. - zaśmiała się.
- Obowiązkowo. Jest tu gdzieś Bartek?
- Kto?
- Mój partner.
- Mówi Pani o siatkarzu?
- Owszem.
- Był, ale wyszedł.
- Może Pani po niego zadzwonić?
- Nie mam numeru.
- Ach no tak. Faktycznie.
- Lepiej się Pani czuje?
- Dużo.
- To dobrze. Zrobimy kilka badań, znajdziemy przyczynę omdlenia. Jeśli to nic poważnego, to wyjdzie Pani do domu.
- A co poważnego mi może być?
- Nie wiemy, niczego nie wykluczamy.
- Niech sobie Pani ze mnie nie żartuje.
- Ja tylko z lekarskiego punktu widzenia..
- Dobrze, dobrze.

   Zmieniła mi kroplówkę i wyszła. Sięgnęłam po telefon, leżący na szafce obok łóżka i wykręciłam numer Kurka.

- Kochanie, możesz przyjechać?
- Zajęty jestem.
- Chcę pogadać.
- Przepraszam, nie mogę. Muszę kończyć.

   Wyłączył się. Rzuciłam komórką na miejsce. Chciałam go mieć przy sobie. Potrzebowałam, byśmy sobie wszystko wyjaśnili.. Czy to tak wiele?

   Po kontrolnych badaniach, wypuścili mnie do domu. Musiał to być wynik stresu, nadmiernego zmęczenia. Przyjechał po mnie partner. W drodze powrotnej starałam się przekazać mój punkt widzenia, przeprosić. On powiedział, że okej, że wszystko wróciło do normy. Stałam się znów szczęśliwa i uśmiechnięta.

   Kolejne dni mijały dość szybko. Nie zauważyłam nawet, kiedy pojawił się dziesiąty luty. Postanowiłam zostawić drużynę, bo nic z siebie nie mogłam dawać. Adam zrozumiał. Trenował ze mną osobiście, bym jak najszybciej wróciła do dawnej sprawności. Dziewczyny miały do mnie pretensje, że w trakcie sezonu je zawiodłam.. Ale mimo najszczerszych chęci, po prostu stan zdrowia na nic mi nie pozwalał. Decyzja o porzuceniu siatkówki na jakiś czas nie należała do najłatwiejszych. W końcu wszystko temu podporządkowywałam od wielu lat. Już jako dziecko marzyłam, by nigdy nie zaprzestać gry. Marzenia wydawały się realne rok wcześniej. Od wypadku wszystko się zmieniło..

   Bartek nie dawał mi kompletnie dowodów miłości. Ciągle zapracowany, treningi, spotkania z kibicami i inne. Dość miałam tego, że wrócił do Skry. Wolałam, żeby został w Rosji, przynajmniej wtedy może latałabym do niego i znajdowałby dla mnie choć kilka minut.

   Czternastego lutego kupiłam wino, zrobiłam romantyczną kolację.. Chciałam, by wieczór był niezapomniany. Wszystko jednak potoczyło się inaczej.

                                                                                                                                                        
Jak wrażenia po meczu? Smutno.. :c
Za to strefa kibica u mnie w mieście udana.. ;)
Enjoy!

16 komentarzy:

  1. No jak.. O Bożenko.. "On powiedział, że okej, że wszystko wróciło do normy" .. Ta jasne, dobry żart, na serio prawie uwierzyłam :P Jak wytłumaczyła to chyba wszystko jasne.. ale on ciągle pewnie czuje żal, choć wątpię. Na pewno jest jeszcze 2372340 niewyjaśnionych spraw, niedopowiedzianych bajeczek itp. I jak to jasnej ciasnej można w takich momentach przerywać?! Choć przyznaję, przerywałaś już w bardziej dramatycznych, dlatego to Ci mogę wybaczyć, ale i tak to jest nieodpowiedni moment. :P
    Przepraszam, ale nie chce mi się ostatnio w ogóle pisać komentarzy.. Nie mam weny na opowiadania, a teraz już nawet na jakiś sensowny komentarz.. Źle ze mną :/ Piszę oczywiście pod każdym postem, ale krótsze (przy tym połowa mniej pretensji :D) więc są jakiejś plusy. :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieobry ten Bartek...Zamiast sobie wszystko wyjaśnić,to on traktuje Miśke jak powietrze,i jeszcze olał pewnie walentynki :/ Przerywanie w takich momentach powinno być karalne :p Chumor po meczu nieciekawy :( Miałam nadzieje,że bedzie tie-break,ale trudno.Niedziela bedzie nasza :D Buziaki :* Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na szczęście karalne nie jest! :D
      Buziaki ;*

      Usuń
  3. Szkoda meczu niestety ale jutro sie odegramy ;) rozdzial fajny ale nie kumam Kurka hmmm… chyba matka Moichali mu cos jeszcze nagadala

    OdpowiedzUsuń
  4. buu ja mam zły chumor po meczu ale ty mi go poprawiłas ;33

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma co się przejmować, w niedzielę się chłopcy odbiją.
    a co do rozdziału. Michalina teraz musi sobie poczekać. I jeszcze raz porozmawiać z Bartkiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten Bartek, no cholera jasna! Człowieku walcz o Miśkę! A nie będziesz tylko komplikował. I tylko mi nie mów, że coś pójdzie nie tak z tą kolacja, bo skapituluję... Nie pozostaje mi nic innego tylko czekać ;)
    W międzyczasie zapraszam do siebie: www.siatkarskie-sny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. widze że akcja sie rozkręca.. ;)
    zapraszam na mojego nowego bloga :
    http://siatkarskielovestory.blogspot.com/ :)
    czekam na nowy rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Całkowicie nie rozumiem zachowania Bartka... ;/ Nie lepiej sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić? :P Mimo wszystko rozdział mi się bardzo się podoba :) Czekam z niecierpliwością na kolejny o którym możesz mnie informować a tymczasem zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :3 ! :) Pozdrawiam ! :)))

    OdpowiedzUsuń