wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział czterdziesty szósty



 Rano wstaliśmy niewyspani, ale z uśmiechem na twarzy.

- Pani Kosok-Kurek.. Zapraszam na śniadanie.
- Dobrze, Panie Kurek. - pocałowałam go i podniosłam się z łóżka.

   W hotelowej restauracji zjedliśmy posiłek, a potem wyruszyliśmy na kolejne zwiedzanie.

- Małżonko moja droga, czyż nie jest tu pięknie? - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem.
- Nigdy nie widziałam niczego piękniejszego, mężu.

   Ciągle wypowiadane te słowa, były dziwne, niedostępne, nieosiągalne.. A jednak.. Musiałam przywyknąć do obrączki na palcu, do zobowiązań, do rodziny. Nie wiedziałam jak zareagują wszyscy w Polsce. Ale szczerze i prawdziwie miałam to gdzieś.

   Zdobyłem się na to! Ślub z najukochańszą na świecie kobietą, to spełnienie moich marzeń! Nawet złoty medal na Igrzyskach by mnie nie cieszył w przyszłości, tak jak ta chwila. Staram się, by wszystko było jak najlepiej. Żeby ona nie mogła powiedzieć złego słowa na mnie. Mam zamiar być "mężem idealnym", o ile to możliwe.

   Wróciliśmy do Polski. Nikt na szczęście nie wiedział ani o przylocie, ani o ślubie. Wszystko udało się zataić. Po podróży, weszłam do domu i rzuciłam się od razu na łóżko.

- Wiesz.. Musimy chyba sobie znaleźć mieszkanie jakieś.
- Posiadam mieszkanie, nie muszę mieć większego.
- A ja? Jesteśmy małżeństwem..
- Wprowadź się do mnie.
- No właśnie, tu jest problem.
- Jaki?
- Od nowego sezonu gram we Włoszech.. - ściszył głos.
- Że co proszę?!- wrzasnęłam.
- Uspokój się. Musiałem.
- Co musiałeś? Musiałeś sam podjąć decyzję? Za moimi plecami? Byłam pewna, że zostajesz w Bełchatowie!
- Nie przedłużyli ze mną kontraktu..
- To po to był ślub? Żebyś ty wyjechał, mnie zostawił i miał pewność, że Cię nie zdradzę?
- Ja chcę, żebyś pojechała tam ze mną!
- Nie ma opcji, ja zostaję w Polsce!
- Ale Misia..
- Nie ma mowy.

   Pierwsza małżeńska kłótnia, a tak boli.. Ugodził prosto we mnie. Wiedział, że się na to nie zgodzę. Nigdy nie chciałam wyjeżdżać zagranicę, żeby tam żyć i mieszkać. Mówiłam mu to od dawna. Ale on co? Oczywiście na to zlał!

   Wyszłam z mieszkania, trzaskając uprzednio drzwiami. Musiałam się przewietrzyć. Najgorsze, że nie miałam się do kogo zwrócić. Wszyscy poza miastem, odpoczywają. A ja, sama chodziłam po mieście, bez większego celu, układając sobie w głowie przyszłość, przeszłość.. Co on sobie myślał?! Przecież.. No, jesteśmy małżeństwem!

   Po powrocie zmieniłam temat. Powiedziałam, że nie chcę o tym słyszeć. Żeby dał spokój i coś wymyślił.

- Ja nigdzie nie wyjeżdżam i mam w dupie w takim razie takiego męża, z którym będę się widzieć raz na kilka miesięcy.
- To jedź ze mną!
- Nie!

   Ostatecznie zostawiliśmy temat. Byliśmy za bardzo zmęczeni wszystkim. Następnego dnia poszliśmy do urzędu. Musieliśmy odebrać jakieś dokumenty w sprawie ze ślubem, potem jakieś dokumenty z Kościoła. Gdzieś się podpisać, coś zabrać, coś zostawić. Ja się na tym nie znałam. Zrobiłam jedynie co mi polecono i tyle.

- Ciągle nie wierzę, że jesteśmy małżeństwem.
- To uwierz. Czeka nas dożywotnia miłość, dzieci, starość.. - zaśmiał się.
- Dzieci? Tobie chyba to słońce z Grecji zaszkodziło.

   Po wykonaniu swoich zadań usiedliśmy w kawiarni. Jednak nasze błogie chwile przerwał jakiś upierdliwy fan, który za wszelką cenę próbował rozmawiać z Bartkiem w sprawie jego numeru telefonu.

- Ale mówię Panu, to niemożliwe!
- Dlaczego? Przecież nikomu nie podam. Chodzi o to, bym miał z Tobą stały kontakt.
- Proszę napisać do managera i wtedy może się Pan kontaktować.
- Bartek, no nie bądź taki! A może koleżanka mi pomoże?
- Żona nie ma nic do tego. Proszę nas zostawić w spokoju, miłego dnia.

   Kibic stanął jak wryty. Po chwili grzecznie się pożegnał i poszedł.

- Co za facet..
- Czy ty słyszałeś co powiedziałeś?
- Kiedy?
- Do niego.
- Ale o co Ci chodzi?
- "Żona".. A chcieliśmy jeszcze trochę prywatności..
- Cholera, wymsknęło mi się..

   Wymsknęło się.. Ale wywołało to całą lawinę. Rozdzwoniły się telefony, maile, wiadomości, listy. Ogólna porażka! Wszędzie czatowali z aparatami, kamerami. Wkurzające.

- Przepraszam..
- Proszę o wywiad! - rzucił się prawie na mnie.
- Ze mną? O czym?
- O wszystkim.
- To znaczy?
- O Pani mężu, karierze, zachowaniu, życiu.. Kilka prostych pytań, a przynajmniej Pani nie zamęczę w innym terminie. Błagam.

   Popatrzyłam na Kurka i ostatecznie się zgodziłam. Po całym szumie wokół nas, chwila w spokoju, to byłam rzecz niemożliwa. Do tego jeszcze, oprócz zmartwień dziennikarskich oraz mieszkaniowych, doszła niewyjaśniona sprawa z moją matką. Akurat właśnie w tym samym momencie zwaliło mi się na głowę kolejnych dwadzieścia tysięcy spraw.. Co za życie!

   Po rozmowach z rodziną, która zapewniała mnie, że wszystko jest w porządku, uspokoiłam się. Powoli ucichły głosy wokół mojego małżeństwa. Bartek załatwił sobie kontrakt w Bełchatowie na kolejny sezon. Po prostu żyć, nie umierać! Aż do tamtego momentu..

                                                                                                                                                         

Dziś jest beznadziejnie. Ale 4 artykuły w godzinę, wyciągnęły ze mnie wenę.. A tu jeszcze do napisania 7 takich.. Boże, dołóżcie mi doby, błagam!
Idę dalej pisać.. Może zasnę na pół godzinki.. ;/
Enjoy..

7 komentarzy:

  1. niech zgadne to ta tajemnicza kobieta-matka. Niech Miska sie w koncu dowie prawdy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czepiaj sie rozdzialu.Bardzo fajne sie go czyta :D Pierwsza kłotnia małżonków :p hehe.Fajnie,fajnie.W koncu nie moze byc tak różowo;D jeju biedna Ty....3maj sie jakoś! Dasz radę ;D pozdrawiam :* Dorota

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze jest, nie narzekam :D
    http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, fajne.. ;) Mam nadzieję, że szybko dodasz nowy, a ja uciekam na zajęcie.. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie jak zawsze :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam ,że nie komentowałam tamtych rozdziałów ale mój telefon jest głupi a czytam Twoje cudeńka w szkole i zawsze sobie mowie Anka przyjdziesz do domu to skomentuj nie bądź pędzel i zapominam i oficjalnie ogłaszam jestem pędzlem. Jaj jaki fajny rozdział w końcu małżeństwo to tak pięknie brzmi ,kurdę w sumie mogli jechać do tych Włoch może akurat było by fajnie i jakoś tak szczęśliwie. No ale z drugiej strony Polska ,treningi rodzina. Dobrze jednak ,że Bełchatów przedłużył kontakt. Boże taraz będę myśleć co to za sytuacja miała miejsce.

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział tym razem o znienawidzonym Ziomku
    niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak juz mówiłam nadrabia m :D Nie man co Pisac no jam wiesz to rozdzialy sa swietne :) powodzenia w pisaniu następnych Ewelina :D

    OdpowiedzUsuń