Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży już tak na dobre i że nie będę musiała walczyć z całym światem jednocześnie..
- Co ty tu robisz?! - wrzeszczałam, widząc przed drzwiami swojego mieszkania Czarnowskiego.
- Troszeczkę się nie zrozumieliśmy chyba, nie sądzisz? Miałaś być moja!
- Uspokój się! Idź stąd!
- Żona tego gnojka? Naprawdę?
- Nie Twoja sprawa.
Wypchnęłam go za drzwi, zamykając je na kilkanaście zamków. Powoli zsuwałam się na podłogę z bezsilności. Myślałam, że on to już przeszłość, że nie wróci. Myliłam się. Ciągle czekałam na męża, który nie nadchodził, a na zewnątrz wrzask nie ustawał. Policja? Nic nie da. Straż miejska? Niewiele. Straciłam pomysły. Kurek nie odbierał, Maciek, Karol, Andrzej.. Jakby w jakiejś jednej, wielkiej zmowie byli.
- Odwal się, słyszysz?!
Nagle wszystko ustało. Cisza. Nie wiedziałam co się stało, ale dużo bardziej mi się to podobało. Mimo wszystko nie odważyłam się otworzyć drzwi. Nie wiedziałam, czy to nie jakiś jego chwyt. Mijały kolejne minuty, ciągle głucho. Zdecydowałam się je wreszcie uchylić. Nie byłam w stanie. Coś jakby blokowało. Jednak to coś..
- Jezus Maria, Patryk!
Nie wiem, czy zemdlał, czy stracił równowagę i upadł, nie obchodziło mnie to. Sprawdziłam czy oddycha, czy w ogóle żyje. Słabo umiałam pierwszą pomoc, więc zadzwoniłam po karetkę. Zjawili się kilka minut później i go zabrali. Nie ważne było to, czy on mi kiedyś coś zrobił, czy coś.. To człowiek, a każdy człowiek ma prawo do życia. Mimo wszystko nie pojechałam za nimi. Jednak blokada przeszłości mi na to nie pozwoliła.
- Co tu się działo? - zapytał zdyszany Kurek.
- Czarnowski tu był.
- Kto?! Co Ci zrobił? A ty jemu?
- Mi nic. Zemdlał czy coś.. Nie wiem.
- Po co tu był?
- Nie domyślasz się?
- Dalej..?
- Życie..
Weszliśmy do mieszkania. Podałam obiad, posprzątałam. Jednak ciągle się przejmowałam Patrykiem.
- Muszę na chwilę wyjść. - powiedziałam.
- Gdzie?
- Coś załatwić na mieście. Wrócę niedługo.
Wstałam i zabierając kluczyki od auta, pojechałam do szpitala. Musiałam się dowiedzieć czy żyje i jak się czuje.
- Witam, mam takie pytanie. Przywieziono tutaj siatkarza, Patryka Czarnowskiego. W jakim on jest stanie?
- A Pani jest kimś z rodziny?
- Właściwie, to nie..
- Przykro mi, to nic Pani nie powiem.
- Nazywam się Michalina Kosok-Kurek. Bardzo Panią proszę, to pilne.
- Jak?
- Kosok-Kurek. Żona Bartosza.
- Ojej, to Pani! No cóż, jeśli Pani nalega na to.. Nazwisko pacjenta jeszcze raz.
- Czarnowski.
- Nie mam takiego pacjenta na żadnym oddziale. Jest Pani pewna, że przywieziono go tutaj?
- Tak. A może.. - do oczu napłynęły łzy - jest możliwość, że nie żyje?
- Teoretycznie.. Zaraz zobaczę.
Chwilę zajęło, zanim znalazła odpowiedni arkusz w swoim komputerze.
- Czarnowski, Czarnowski.. Przykro mi, ale.. Pan Czarnowski nie żyje.
- Co proszę?!
- Niestety. W trakcie jazdy do szpitala, reanimacja się nie powiodła.
- Nie wierzę!
Wrzeszczałam, po czym uciekłam, siadając na krześle. Dlaczego tak zareagowałam na to? Praktycznie, to obca dla mnie osoba, która w dodatku kiedyś mnie skrzywdziła!
- Cholera!
- Uspokoi się Pani, stało się coś? - podszedł jakiś brunet.
- Jak mam się uspokoić, jeśli mój kolega nie żyje? - powiedziałam zalana łzami.
- To niezbyt fajnie.. Ale.. Moje kondolencje.
- Mam w dupie kondolencje.
Podniosłam wreszcie twarz, która do tej pory skierowana była ku dołu. Patrzyłam przez cały czas tępo w podłogę, ukrywając skrzętnie rozmyty makijaż.
- Michalina!
- Damian? Co ty tu robisz?
- Do kolegi przyszedłem.. Ale.. Jezu, jak mi przykro..
Przytulił mnie. Damiana poznałam na imprezie w Łodzi, która miała miejsce, jak przyjechałam z chłopakami ze Spały. Kiedy próbował mnie pocieszyć, zjawił się mój mąż.
- Co to jest?! Dlaczego wy?! Michalina, o co tu chodzi?!
- Musisz się rzucać?
- Przestań ją obmacywać! - rzucił się na mojego kolegę.
- Bartek, do cholery! Patryk nie żyje!
- I dobrze!
- Słyszysz siebie? Człowiek nie żyje, a ty mówisz, że dobrze?!
- Za to, co Ci zrobił?
- Każdy człowiek zasługuje na życie!
- A ten tutaj co robi? Musi Cię tak tulić?!
- Tak.
Wstałam i wybiegłam z budynku. Kuraś dogonił mnie bez problemu.
- No już, przepraszam. Nie chciałem. To okropne..
Wtuliłam się w niego i wypłakałam morze łez. Pojechałam do domu. Kolejnego dnia usłyszałam tę informację w mediach. Podali datę pogrzebu.. Musiałam tam być.
Choć upał był niesamowity, ubrałam czarną sukienkę do ziemi. Nie chciałam się wyróżniać, ani pokazywać za dużo ciała.
- Dziś żegnamy człowieka dobrego i szlachetnego. Mężczyznę młodego, pełnego werwy i zapału. Siatkarza, który grał dobrze.. Serce się kraje, kiedy spotyka śmierć takiego osobnika.. - wypowiedział ksiądz, ze łzami w oczach podczas kazania w Kościele.
Słysząc to, zacisnęłam pięści w dłoń. Wróciły wszystkie chwile i przebijały się gdzieś przez tę ścianę smutku i goryczy.
- Odpuść.. I tak to nic nie da.. On przecież nie żyje. Nie odpowie inaczej za to co zrobił..
- Ale.. Dobry i szlachetny człowiek.. On?!
- Michalina.. Jest jego pogrzeb.. Proszę Cię..
Sama siebie zastopowałam, bo nie wypadało. Do Kościoła przyszło mnóstwo ludzi - rodzina, znajomi i kibice. Siatkarze zajmowali honorowe miejsca z przodu. Cała siatkarska Polska, tak jak kiedyś żegnała Arka Gołasia, tak i tutaj chciała choć w części uroczyście pożegnać Czarnowskiego. Kiedy trumna znalazła się już w wykopanym dole, nie mogłam dłużej wytrzymać. Zalana łzami, ukryłam się w objęciach męża. To za bardzo bolało. W końcu ten człowiek był kiedyś częścią mojego życia..
Słysząc charakterystyczne dla tego typu uroczystości dźwięki w wykonaniu orkiestry kameralnej, uciekłam. Piękne pieśni, ale przy nich nie potrafię nie mieć ataku rozpaczy, a wiedziałam, że jego rodzina potrzebuje wytchnienia. Zapakowałam się do auta i odjeżdżając stamtąd, spojrzałam z daleka na cmentarz.
- Śpij dobrze.. - powiedziałam sobie w myślach i wytarłam rozmyty makijaż.
Kolejne dni mijały bez echa. Nic nowego się nie działo. Ciągle ten sam schemat. Czułam swoistego rodzaju pustkę. Usiadłam do starych zdjęć, żeby sobie je pogrupować. Spojrzałam na szczęśliwych rodziców, babcię, dalszą rodzinę, przyjaciół. Ostatecznie, gdzieś na dnie, ostało się jedno wspólne zdjęcie..
Bartek wspierał mnie jak mógł. Powoli rozumiał moje zachowanie. W końcu mimo całej krzywdy, był parę lat temu osobą najważniejszą w moim życiu.
- Przepraszam, że ja tak się zachowuję..
- Ale nie masz za co. Przecież ja to rozumiem..
- Tyle, że Cię zaniedbuję. A nie chcę.. Tylko nie potrafię wrócić na normalne tory.
- Spokojnie, o mnie się nie martw.
Na szczęście pozbierałam się. Zaczęłam z powrotem w miarę funkcjonować. Znaleźliśmy sobie z Bartkiem dom na obrzeżach Łodzi.
- Parter i pierwsze piętro. Sypialnia, salon, dwa pokoje mniejsze i jeden większy. Kuchnia, łazienka na dole i na górze. Przestronny korytarz, dużo światła, drewna i szkła. - opowiadał nam agent nieruchomości, zanim dojechaliśmy na miejsce.
- Dobrze, a ogród jest?
- Właśnie chciałem o tym powiedzieć. Ogród, z miejscem na zagospodarowanie własne. Balkon na górze i taras na dole. Wszystko ogrodzone, zapewniona prywatność. Myślę, że to miejsce idealne dla państwa!
Dotarliśmy wreszcie. Kiedy tylko wyszłam z samochodu, nie mogłam się nadziwić widokiem.
- Nie wiem co ty na to powiesz, ale mam to w dupie. Bierzemy od ręki!
- Spokojnie, jeszcze nie widziała Pani wnętrza. - zaśmiał się oprowadzający.
- Nie ważne. I tak bierzemy, prawda kotek?
- Oczywiście. - uśmiechnął się mąż.
Podążyliśmy mimo wszystko do środka. Tam wszystko wyglądało jeszcze bardziej bajecznie niż na zewnątrz. Kuchnia, salon, łazienka, najmniejszy pokój, schody na górę, sypialnia, druga łazienka, pokój większy i największy, jeszcze nieurządzony.. Wszystko bajeczne. Cena równie bajeczna, ale warto. Praktycznie od razu podpisałam umowę, Bartek niewiele miał do gadania. Oszczędności moje i jego nie wystarczyły w całości na pokrycie kosztów. Ale pomoc innych siatkarzy się przydała i ostatecznie mogliśmy zapłacić "od ręki" dnia następnego. Kolejne miesiące to zmienianie wystroju, robienie ogródka, oddawanie długu. Wszystko stawało się coraz bardziej nie tylko moje, czy jego.. Ale nasze wspólne! Coś pięknego, co stworzyliśmy razem!
- Zobacz, jesteśmy małżeństwem, mamy własny dom, jesteśmy samodzielni..
- Widzę i..?
- Chcę powiększyć rodzinę.
- Żartujesz sobie.
- Nie, mówię szczerze.
- Nie zgadzam się.
- Dlaczego?
- Bo nie. Jestem jeszcze młoda, mam całe życie przed sobą na "matkowanie".
- Ale właśnie dlatego. Na wywiadówki jako młoda mama będziesz, a nie jak już pięćdziesięcioletnia babcia jakaś..
- Bartek, ale proszę Cię.. Ja się nie czuję na siłach teraz.
- Nie teraz. Za miesiąc, dwa, rok..
- To właśnie wtedy o tym porozmawiamy.
- Ale Misia..
- Nie.
Nie chciałam drążyć tematu.. Wiedziałam, że nigdy nie będę miała dziecka, ale on jeszcze nie wie. Jedna z niewielu rzeczy, które przed nim zataiłam.. Robiło mi się smutno, że go w przyszłości zawiodę.. Ale myślałam, że temat ten nie powstanie, że nie będzie tego chciał.. A jednak..
I wszystko zamiast ustępować, kłębiło się coraz bardziej. Z czasem już nie tylko Kuraś przekonywał mnie do zostania matką, ale także moi rodzice, Maciek, Karol.. Tylko Wroniak zawsze przy mnie będąc, po prostu kazał mi być sobą, nie wpływając na moją decyzję.
Poszliśmy na spacer, długi i powolny.
- Myślę, że ty się możesz dowiedzieć. Jedyny nie wywierasz na mnie presji.
- Czego mogę się dowiedzieć?
- Dlaczego tak nie chcę dziecka.
- No dawaj.
- Nigdy nie będę mogła mieć dzieci.
- Dlaczego?
- Dłuższa historia.. Ale wycięto mi jeden jajnik. Nie ma szans praktycznie na to.
- Mówiłaś Bartkowi?
- Nigdy nie pytał.. Dopiero teraz z tym wyleciał.. A mi przed nim głupio.
- Musicie szczerze pogadać.
- On nie zrozumie.
- Zrozumie. Bardziej niż Ci się wydaje. To mądry człowiek. Przede wszystkim Twój mąż! Powinien wiedzieć o wszystkim.
- Może i masz rację..
- Może na pewno. - uśmiechnął się.
Głębsze rozmowy z Andrzejem, uskrzydlały mnie w pewien sposób. Po powrocie położyłam się na kocu na tarasie. Był już ciepły wieczór, bezchmurne niebo.. Gwiazdy, migocące w wyjątkowy sposób.
- I co ja mam robić?
Zadzwonił mi w tym czasie telefon. Cała akcja z zepsuciem mi świata już doszczętnie, właśnie się rozpoczęła..
Przejrzałam sobie dziś poprzednie.. Szkoda, że nie ma tych starych czytaczy.. Wspominając to, jak było 20 komentarzy od Was.. Albo na poprzednim blogu.. No cóż.. Ja piszę przede wszystkim dla siebie! A to, że wy jesteście, to jeszcze bardziej mi pomaga :) Dziękuję Wam ;**
Co do kart - wygrywa je : Lidka Kotowska(Żygadło) , Dorota Jakubiak (Zbyszek), Ania (Bartek), Marta Bogdańska (Pit), Aga (Winiarski), Ewelina i Weronika Flach - został dla Was Igła i Możdżon.
I teraz prośba do Was - napiszcie na priv. Dostaniecie mój adres, na który przyślecie kopertę ze znaczkiem i swoim adresem. No po prostu taką zwrotną, już przygotowaną do wysłania, żebym tylko wrzuciła kartę, podeszła na pocztę i wysłała. Taka forma będzie dla mnie najwygodniejsza. Kto tego nie zrobi, niestety nie dostanie swojej nagrody.
Rozpisałam się, cholera.. :D
Teraz spać! :-) Enjoy! :-)
Faaaajjjjny rozdzial xD nie spodziewalam sie takeigo obrotu spraw z czarnowskim /Paulina
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńMoja Mistrzyni ! ;)
OdpowiedzUsuńLidka, to pewnie Ty wygrałaś kartę z Ziomkiem ? Nie chciałabyś się zamienić, bo ja jednak Pita już mam i tylko Ziomka mi teraz brakuje do kolekcji, plus mogę dorzucić kartę z Winiarem, bo mam dwie ;)
UsuńZa Winiara i Pita ? okeej :)
Usuńjak coś to pisz na gg 7675185 tam się dogadamy :)
Usuń<3
UsuńMożecie się zamienić, mi to jest zupełnie obojętne :)
Nie mam gg, masz jakiegoś fb?
UsuńMam :) https://m.facebook.com/?refsrc=http%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2F&_rdr#!/lidia.kotowska.1?__user=100001276751989
Usuńciekawie, ciekawie.. :D
OdpowiedzUsuńtroche się namieszało :D
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
pozdrawiam :)
Musiało się namieszać.. :)
UsuńPozdrawiam :)
Cudowny rozdział!Ale emocje :D Dzieje,się że głowa mała :) Po prostu jesteś genialna w pisaniu :D Przynajmniej jeden stary czytacz jest.a kto? - ja :D hehe :p Pozdrawiam i Buziaki :* Dorota
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńBuziaki ;*
Jak zawsze super :) Ehh ta Michalina nie ma łatwego życia, ale ma Bartka :) Czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńI mam pytanie, jak można się z tobą prywatnie skontaktować?
Pozdrawiam :)
Dzięki :)
UsuńZapraszam na fb opowiadania : https://www.facebook.com/SiatkarskieSnyCzyCudownaRzeczywistosc lub gg 9664292 ;)
Już jeden komentarz więcej :D Zapominam komentować bo jestem na tel.
OdpowiedzUsuńWięc teraz trochę napiszę od siebie a co !
Ślub za granicą to był cudowny pomysł, też chciałabym coś takiego przeżyć. Wcześniej szlachetny Maciek, a teraz nagła śmierć Czarnowolskiego, która szczerze mówiąc mnie ucieszyła. Oj Bartek będzie dążył do posiadania dziecka i jeśli Michasia mu o tym nie powie to może dojść do czegoś złego, ale zawsze możliwa jest przecież adopcja i nie wiem czy też in-vitro. Mam nadzieję że wszystko się w miarę dobrze ułoży.
Zapraszam do siebie http://siatkowkazuczuciem.blogspot.com/
Pozdrawiam
Spoooko ;)
Usuńcieszę się, że Ci się podoba ;)
Pozdrawiam :)
ale fajnie mam kartę :D Roździał jak zwykle świetny :D Uwielbiam cię dziewczyno za tego bloga :P pozdrawiam ewelina
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPozdrawiam :)
Ale, że ja wygrałam kartę?! Winiara ;) Tak się upewniam :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ostatni komentarz był taki króciutki, ale się śpieszyłam, jednak staram się zostawiać jakikolwiek ślad po sobie pod każdym wpisem ;)
Czarnowski nie żyje? Jeju, kolejne zaskoczenia, kompletnie się nie spodziewałam takiego obrotu spraw. I Miśka nie może mieć dzieci, przykro. Ale cytując jeden fragment: "- Dłuższa historia.. Ale wycięto mi jeden jajnik. Nie ma szans praktycznie na to." Ale, że szans nie ma w ogóle nie powiedziano, więc jest nadzieja ;) Choć ciekawie by było gdyby zdecydowali się na adopcję.
Napiszę do Ciebie dziś o ten adres, jeśli to ja na pewno wygrałam. ;) Buziaki :*
Tak, ty :D
UsuńZaskakiwać muszę.. :)
Buziaki ;*
Jak ja dawno nie komentowałam, wszystko przez ten telefon -,-
OdpowiedzUsuńMówiłam, ze coś będzie nie tak, już za dobrze cię znam :P
Medium w akcji
Pozdrawiam :*
No musiało być, niestety.. ;D
UsuńBuziaki ;*
Zobacz.. już jest więcej komentarzy ;) Myślę, że nadal jest tutaj tyle osób, co na poprzednim blogu tylko,że nie wszyscy się ujawniają. A patrząc po całkiem pokaźnej liczbie wyświetleń to musi tu zaglądać dużo osób. :) Ja na przykład do pisania komentarzy mam mega leenia :D
OdpowiedzUsuńA teraz tak o rozdziale :D
UsuńM A S A K R A :OO takiego obrotu sprawy to bym się nie spodziewała..uśmiercić Czarnowskiego - takie rzeczy tylko u Kingi :D
Nowy dom - nowe życie :) szkoda tylko, że bez dzieci :c Może adopcja, coś ? ;D są wyjścia :D
Dobra, bo się rozpisałam.. jak nie komentowałam, tak teraz zostawiam Tobie dwa bardzo kreatywne komentarze :D tak żebyś miała co czytać :P
Pozdrawiam,zawsze obecna Klaudyysia :* :)
No to lenia przegonić! :)
UsuńKreatywnie - to lubię! :)
Dzięęki :)
Pozdrawiam ;*
no rozdzał git tylko ten pogrzep japier.. xd hahhaha
OdpowiedzUsuń*pogrzeb ;)
UsuńJa ebie... Tyle się dzieje w jednym rozdziale, że praktycznie nie wiadomo na czym się skupić... Michaśka ma strasznie skomplikowane życie... Biedny Bartuś! Ciekawe jak zareaguje, bo trudno określić :/
OdpowiedzUsuńA to dobrze, czy źle?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://miloscisiatkowka.blog.pl/