wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział pięćdziesiąty trzeci

- Daj sobie spokój, to był żart tylko.
- A ja mówię serio. Jeśli jest ktoś w stanie dać mi dziecko, to tylko ty. Na in vitro już liczyć, a ze mną w ciążę nie zajdziesz.
- Bartek, będziemy próbować aż do skutku.

   Oboje nie mieliśmy dobrych humorów. Wszystkie starania wyciągały z nas życie i chęć do czegokolwiek. Robienie czegokolwiek na siłę też nie należało do fajnych. Ale co można było robić, kiedy oboje chcieliśmy zostać rodzicami, a nie mogło się to spełnić? Kolejnego dnia postanowiłam poczytać w internecie na temat wszystkich sposobów zajścia w ciążę. W końcu musiało coś zadziałać! Wieczorem oczywiście, nie odstawiliśmy naturalnych prób. Jednak coś nie tylko mnie, ale też jego, blokowało.

- Kochanie.. Ja przepraszam..
- Nie masz za co. Oboje nawalamy. Wszystko robimy na siłę, a tak się nic nie da. Musimy spuścić z tonu i trochę się wyluzować.
- I tak wiesz, że Cię kocham.
- A ja Ciebie.

   Intymna sytuacja traciła na wartości przez cel. Mimo wszystko, za każdym razem starałam się myśleć o przyjemności, bliskości z mężem i o tym, jak bardzo go kocham. Nie wiem, co działo się w jego głowie, ale wróżką nie byłam, by się dowiedzieć.

   Odchodząc już od problemów rodzicielskich, bo ileż można na ten temat pisać, dostałam list. Bardzo dziwny, bo niespodziewany. Moja najukochańsza matka z więzienia mi go przysłała. Kiedy go zobaczyłam, miałam ochotę wywalić go przez okno, spalić, podrzeć czy po prostu wrzucić gdzieś głęboko, żeby nigdy go nie przeczytać i nie odnaleźć. Bartek jednak powiedział, żebym sprawdziła co ciekawego, lub też mniej ciekawego, ma mi do napisania.

- Serio? - jęknęłam.
- Nie jęcz, tylko otwieraj. Czytaj na głos.

   Koperta została przedarta na górze i powoli wyjęłam kartkę.

- Nie mogę, zrób to za mnie - podałam mu wszystko.
- Michalina, nie bądź dzieckiem - popatrzył na mnie z politowaniem.
- Muszę?
- Tak. Czytaj.

   Chrząknęłam, po czym odgięłam kartkę i zaczęłam głośno i dobitnie wypowiadać słowa zapisane przez matkę.

- "Droga Michalino, wiem, że nie chcesz mnie znać. Wiem, że pewnie wrzucisz ten list gdzieś głęboko i pewnie wcale go nie otworzysz. Nic dziwnego, takiej krzywdy jak ja, nie zafundował Ci nikt." - zrobiłam przerwę - serio? Aż taka domyślna?
- W końcu Cię wychowała.
- Nie przypominaj mi..
- Dalej.
- "Nie będę się tłumaczyć, bo nie umiem nawet. Wiem, jak źle się z tym czujesz. Ja zachowałam się podle, a nawet bardzo. Teraz sobie to uświadomiłam. Chęć posiadania zdrowego dziecka tak mnie przyćmiła, że nie liczyło się dla mnie nic, poza zdobyciem takiej małej istoty. Pomyślisz sobie, że mogłam mieć przecież swoje, skoro ciąża i te sprawy.. Nie wyjaśnię Ci tego. Nie potrafię, nie umiem, a może po prostu nie chcę.." - westchnęłam - co za idiotka!
- Miśka! - strofował mnie mąż.
- No co Miśka?! Taka prawda! Idiotka, życie mi zniszczyła!
- Gdyby nie ona, być może nigdy byś nie była tu, gdzie jesteś. Może nigdy byśmy się nie spotkali. Ja wiem, że Cię skrzywdziła, potrafię to pojąć. Ale zrozum też, że to ona w pewnym stopniu doprowadziła Cię do tego miejsca, w jakim się obecnie znajdujesz.
- Daj spokój - machnęłam ręką - ona zniszczyła mi życie.
- Ech, Tobie nic się nie da wyjaśnić.. Dobra, czytaj.

   Czytałam o tym, jak jej ciężko. Że mnie przeprasza, kocha i żałuje. Że chciałaby wszystko naprawić, cofnąć czas. Przestałam wierzyć jej już dawno, ale te słowa tak mocno na mnie działały, że po prostu płakałam. Łzy leciały ciurkiem, nie chcąc zaprzestać.

- Spokojnie kotek, to tylko list - pocałował mnie w czoło.
- Tylko i aż.
- To może po prostu skończmy, bo się mi tu bardziej rozkleisz.
- Doczytam. Już się ogarnęłam - podniosłam się, przecierając chusteczką oczy.

   Ostatnie zdania dość mocno mną wstrząsnęły i zapadły mi na długo w pamięć.

- "Życie nigdy nie było łatwe, doskonale o tym wiesz. Jednak moja miłość do Ciebie jest bezgraniczna i stała. Pamiętaj, że zawsze, nie ważne co się stanie, ja chcę być przy Tobie. Mimo wszystkich krzywd, złości, nienawiści. Kocham Cię." - strużka łez znów spłynęła po policzkach - nie wierzę, po prostu nie wierzę.
- Daj spokój, nie ma sensu wkurzanie się, chodź tu - mocno mnie przytulił.

   Poczułam cudowną woń jego perfum. Dawno przestałam na to zwracać uwagę. Ludzie przez to, że mają coś na co dzień, to przestają doceniać tę rzecz. Mogą to być drobnostki, takie jak tu, czyli zapach drugiego człowieka. Jednak co wtedy, jeśli przestajemy już zauważać drugiego człowieka? W tym całym zwariowanym świecie, nie można znaleźć i docenić czegokolwiek. Ja zapomniałam, że mam obok siebie kogoś tak wspaniałego, jak Bartosz.

   W takich momentach człowiek głupieje i szuka wytłumaczenia dla samego siebie. Ja wytłumaczenia szukać nie musiałam. Najzwyczajniej w świecie postanowiłam naprawić swój błąd i zacząć cieszyć się i doceniać wszystko co mam.

   Kolejnego dnia, pod moimi drzwiami stanął mój ojciec, prosząc mnie o rozmowę. Nie chciałam wracać do tego tematu. Wytłumaczyłam, że ja już zakończyłam ten etap w swoim życiu i nie mam zamiaru tego po raz enty roztrząsać. Obruszył się i szybkim krokiem odszedł ode mnie, wsiadając do auta. Trzasnął drzwiami, żebym usłyszała na pewno, jak bardzo jest obrażony. Tylko generalnie kto miał tu prawo być obrażony? Mało ważne, jak widać.

   Wieczorem usiadłam z kartą i długopisem w ręce. Przypomniałam sobie film "Tylko Ciebie chcę" i moment, w którym pisane były listy do spalenia. Sama postanowiłam taki napisać. Długi, ze wszystkim, co miałam komukolwiek w życiu do powiedzenia. Chciałam, by to ze mnie uszło, a ja mogła cieszyć się znów prawdziwym życiem. Potem wyszłam ze świeczką na taras i stanęłam pod drzewem, trzymając w dłoniach kilkanaście kartek.

- Niech te wszystkie problemy znikną, jak te kartki. W ciągu jednej chwili, żeby się ode mnie odczepiły wszelakie problemy, a bezgraniczna miłość do męża, zaowocowała wspaniałym życiem przez najbliższe stulecie.

   Po czym podpaliłam i wyrzuciłam stos, który trzymałam w ręce. Widząc, jak kawałki unoszą się w powietrzu, poczułam swoistego rodzaju ulgę. Nie wiem w sumie dlaczego, ale tak po prostu. Teraz mogłam w spokoju zająć się sobą i wszystkim innym dookoła.

   Do sprzedaży poszły bilety na nasze wesele. W ciągu.. uwaga, rekordowo.. trzech minut, nie znalazła się ani jedna wejściówka. Ludzie płacili bajońskie kwoty, by tylko je zdobyć. Nie miałam pojęcia, że to mogło się zdarzyć. Potem dostaliśmy miliony telefonów od prasy, radia i telewizji, znajomych, rodziny czy innych, których pierwszy raz w życiu słyszeliśmy. Cierpliwie udzielaliśmy wywiadów i pozowaliśmy do zdjęć. Ostatecznie zebraliśmy dobrze ponad pięćdziesiąt tysięcy, które przekazaliśmy od razu obu placówkom, na które zbieraliśmy. Gdy zaproszenia zostały rozdane, pozostało już tylko czekać na kolejny wielki dzień, by przeżyć go tak, jak powinno się i jak oboje byśmy tego chcieli. Ślub nam wyszedł bajecznie, niespodziewanie dla mnie i był spełnieniem marzeń. Czas, by i wesele takie było!

 - Zastanowiłaś się nad tym, o czym rozmawialiśmy trochę temu?
- Nad czym?
- Żebyś miała to dziecko z innym.
- Bartek, mówiłam Ci, żebyś dał spokój. Dziecko będzie in vitro albo z Tobą i nie ma innej opcji nawet, zrozumiano?
- Ale popatrz, tak, to moglibyśmy cieszyć się z potomstwa za niedługo.. A teraz trzeba nie wiem ile czekać.. To trochę frustrujące.
- Daj jeszcze szansę i miej cierpliwość kotek, dobrze?
- Oj dobrze, już dobrze..

   Tydzień przed weselem postanowiliśmy pobawić się na imprezie w największym, łódzkim klubie. Zabraliśmy wszystkich znajomych i zabawa do białego rana. Morze alkoholu, dużo muzyki i tańca, gorące rytmy i wspaniała atmosfera. Tańczyłam chyba z każdym, co bardzo mi się podobało, bo to uwielbiałam. Na imprezie zjawił się niespodziewany gość.

- Ty tutaj? No proszę, chciałeś poświętować coś z nami, brak Ci było mojego widoku, czy może aż tak nudno w tych Włoszech?
- Mam wolne, to się pojawiłem. Nie planowałem Was tu spotkać, ale jak już tu jesteście..
- .. to się z nami przypadkowo pobawisz i dołączysz, czyż nie?
- Trafiłaś w sedno.
- Ach, ja to jednak jestem wróżka.
- Najlepsza w mieście - przejechał ręką po udzie, po czym odszedł.

   Pan Bartman zaszczycił swoją obecnością taki plebs jak my! Trzeba było sobie to gdzieś zapisać i zapamiętać! Później, wszystko jednak toczyło się w niezbyt korzystną stronę..

Jest może ktoś aktualnie w okolicy Nysy? Jeśli tak, to chętnie się spotkam :-)

27 komentarzy:

  1. Uff ! Kamień z serca,ze Bartkowi tak powiedziala.
    Ja tez chyba nir bylabym w stanie wybaczyć matce czegoś takiego .

    rozdział genialny,ale to wiesz ! ;)

    Lov <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :D dobrze,że Misia sie na to nie godzi,a Bartek chyba zjadł za dużo Monte,bo ciagle gada żeby miała dziecko z innym :p Mój Zibi w końcu sie pojawił :D Ale robisz z niego snoba,hehe :p Buziaki :* Dorota

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde.. ale ona się nie prześpi z Bartmanem, prawda?! Proszę, nie rób nam tego! Tak nie wolno, proszę Cię, tylko nie to! Ja już bym wszystkich zrozumiała (choć i tak ma być wierna!), no ale Bartman? Ja na jego widok mam odruchy wymiotne, a Ty takie rzeczy sugerujesz... no ale spoko, może będzie nie tak jak myślę.. oby.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Rzygam tęczą" or something like that? :D
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Nie lubię go. Laluś pięknuś, widać go w każdej reklamie, co nie przekłada się na boisko :P

      Usuń
    3. Oj tam, przesaaaaaadzasz.. :D

      Usuń
  4. Zibi? serio?
    ne ne ne.... nie podoba mi się...
    nawet zrymowałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, talent tu się objawia, do rymowania! :D

      Usuń
  5. Wzruszające, matka jednak ma trochę rozumu.. szkoda tylko, że obudziła się tak późno. Nie mniej wzruszyłam się jak czytałam , ten fragment listu.
    Bardzo dobrze,że nie chce się zgodzić na dziecko z innym. Przecież tak nie wolno, no~!
    Zibi... Ahh ten Bartman ;) / Anka

    OdpowiedzUsuń
  6. Udaje mi się więcej ogarnąć! Jea!

    OdpowiedzUsuń
  7. nienienie, coś ma się znowu namieszać?;c ale gdyby się nie mieszało to ciekawie by nie było, czyż nie? ;)
    i chyba coś czuje że to będzie z Zibim..
    ale pożyjemy i zobaczymy ;)
    http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, sama już wiesz, że bez mieszania, byłoby nudno ;D
      pozdrawiam ;)

      Usuń
  8. Jestem 17 km od Nysy uhuhu:D Zapraszam, a może w najbliższym czasie będę w Nysie :) Obstawiam, że Miśka prześpi się ze Zbyszkiem, realizm bywa straszny, super jak zwykle. Pozdrawiam :D To co, niedziela= Wroc<3 ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyjeżdżam w sobotę do Wro <3
      Widzimy się tu, czy tam? :D

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że już we Wroc, ale może nadarzy się okazja tutaj :D

      Usuń
  9. Mówiłam, że coś namieszasz, tylko jeszcze nie wiem co :D
    Czytałam ten rozdział z nastrojową muzyką i mało co, a zaczęłabym płakać, przy tym liście :)
    http://www.youtube.com/watch?v=Mhj15W23IjA
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham tę piosenkę, znam na pamięć <3
      Nie płaaaaaacz! ;*
      pozdrawiam ;*

      Usuń
  10. Rozdział świetny, pełen uczuć i emocji. Jak każdy z resztą. Szkoda, że jej matka zdobyła się na to dopiero teraz. Ale Bartek ma rację. Gdyby nie ona to pewnie by się nie znali. Co do dziecka to dobrze, że mu powiedziała, że nie chce go mieć z nikim innym. Ale na tym weselu chyba trochę za dużo alkoholu poszło :C Mam nadzieję, że z tym Zibim to do niczego nie dojdzie. Bo już idzie zrozumieć jakby razem wybrali tego faceta, z którym miałaby mieć dziecko. Ale po alkoholu? Na weselu? Tu już by Bartek miał kłopot. Mam nadzieję, że jednak nie skończy się to tak jak myślę. Pozdrawiam Ada ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Roździal jak zwykle świetny :D wreszcie pojawił się Zibi :D ciekawe jaka historia będzie z nim teraz związana :D. Czy wreszcie się polubią z Michaliną ? Fajnie by było :D pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku ewelina

    OdpowiedzUsuń
  12. haha , jeestem z Nysy :)
    w trzy godziny przeczytałam wszystkie te Twoje zajeeebiste rozdziały *.* ( przepraszam za wyrażenia czy cos , ale inaczej się nie da ) . Pozdraiwam :)

    OdpowiedzUsuń