Nie wierzę, że choroba może mieć nawrót, przecież to już za wiele.. To może właśnie przez to, Michalina nie może zajść w ciążę? To może po części właśnie to jest tego winą..? Postanawiam szybko ukryć list, podmienić.. Chcę ją na jakiś czas uchronić przed tymi informacjami. Za niedługo gdzieś wyjedziemy, odbijemy to sobie.
- I jak, przyszły, czy znów przeglądasz reklamy?
- Reklamy.. Zadzwonię do tego laboratorium i zapytam.
- Dziękuję Ci, jesteś taki kochany.. - całuje mnie i idzie znów do salonu.
Moja piękna żona.. Choć tyle rzeczy się wydarzyło do tej pory.. Jej wybaczam. Wybaczam wszystko. To znaczy, staram się, bo łatwe to nie jest.. Postanawiam wydrukować nowe wyniki, podrzucić jej i właśnie wtedy wyjechać na romantyczny wyjazd, by choć chwilę mogła być szczęśliwa. Po powrocie pokażę jej odpowiednie badania i wtedy zaczniemy kolejne leczenie. Razem damy radę, bo kto, jak nie my?
Teraźniejszość:
Okropnie się czułam, kiedy słyszałam te wszystkie głosy nade mną. Chciałam wrzeszczeć, piszczeć, mówić im, że przecież ja nadal żyję, ale to nic nie pomagało.. Dodatkowo dla mnie ważniejsze było to, co chciał mi przekazać wtedy policjant w sprawie Bartka.
Czy ktoś do cholery powie mi, co tu jest grane?!
- Wszystko w porządku, teraz trzeba ją wybudzić, żeby przestać podawać sztuczne kroplówki. Mimo wszystko organizm matki tyle przeszedł a ten maluch dzielnie się tam trzyma. Będzie na pewno wytrzymały w przyszłości - słyszę znów głos lekarza.
Maluch?! Matki?! Że co proszę?!
Powoli starałam się ogarnąć i poukładać w głowie to, co usłyszałam. Zostanę matką! Tak, ja zostanę matką! Nie mogłam w to uwierzyć! Właśnie wtedy chciałam skakać i piszczeć z radości, ale przecież ciągle byłam w zasadzie nieprzytomna. Ale chcieli mnie wybudzać, więc to dobra oznaka. Z dzieckiem jak słyszałam, wszystko w porządku.. Tylko pozostaje pytanie, ile jestem w ciąży i czy Kurek o tym wiedział? Może właśnie ten fakt go przytłoczył i dlatego uciekł? A może jeszcze coś innego? Cholera, za wiele miałam możliwości do myślenia.
Na szczęście, jak wynikało z moich obliczeń, następnego dnia podjęto próbę wybudzenia mnie ze śpiączki. Za trzecim razem wreszcie się udało. Zmęczona i obolała otworzyłam oczy i zobaczyłam nade mną Andrzeja i Maćka.
- Miśka, Jezuniu, jak dobrze, że wszystko się udało! Tak mi Ciebie brakowało! - rzucił się na mnie Wrona.
- Auć, boli, nie przesadzaj tak od razu - skrzywiłam się.
- Przepraszam, ale tak bardzo się cieszę..
- Ja też. Już się oboje baliśmy, że.. No nie ważne. Ważne, że wszystko w porządku.
- Czy ja.. faktycznie.. jestem w ciąży?
- Jesteś kochana, jesteś! Gratulacje!
Oboje mnie wyściskali, choć każdy skrawek ciała, bolał niemiłosiernie. Podniosłam rękę z wielkimi problemami i ułożyłam ją na brzuchu, w duchu wypowiadając kilka słów do tej małej istoty, która we mnie była. To dziwne uczucie, ale zarazem piękne.
- To będzie chłopczyk, ja to czuję! Siatkarz, po tacie! - powiedział Endrju.
- Idiota - szturchnął go, jednocześnie mrożąc wzrokiem - dziewczynka, po mamusi będzie zaradna, piękna i zostanie siatkarką.
- Niech będzie po prostu zdrowe.
- O, to przede wszystkim.
I tak właśnie minęły chwilę po przebudzeniu. Wypytywałam chłopaków o nowości w sprawie mojego męża, lecz oboje nie mieli pojęcia o niczym nowym.
Kilka dni później wracałam powoli do sił. Lekarze chwalili mnie za walkę o moją sprawność dla tego szkraba w brzuchu. Poprosiłam, by inspektor Filas przyjechał do szpitala z wiadomościami dla mnie, kiedy mogłam już się jakoś poruszać.
- Witam Pani Michalino, mogę wejść? - skłonił się.
- Oczywiście, czekałam na pana, zapraszam.
Podsunął sobie krzesełko i usiadł obok.
- To słucham, co chciał Pan powiedzieć, czego nie zdążyłam wysłuchać przed wypadkiem?
- Znaleźliśmy poszlaki we Włoszech. Pani mąż był widziany na jednej z rzymskich ulic. Sprawdziliśmy zapis z monitoringu i muszę przyznać, że bardzo go przypominał.
- I?
- W zasadzie nic więcej nie byliśmy w stanie ustalić, bo nikt nigdzie później go nie spotkał.
- Nie mogliście tam pojechać, sprawdzić? Nic? Naprawdę nic? Czy policja w tym kraju robi cokolwiek, oprócz wypisywania mandatów za stawanie o dwa milimetry za daleko na ulicy, albo zaparkowanie z mało widoczną kartą dla niepełnosprawnych na miejscu z kopertą? Bo chyba jak widać, nie! - wrzeszczałam do niego.
- Pani Michalino, robimy wszystko co w naszej..
- Gówno prawda. Gdybyście robili wszystko, on już by tu był! - spłynęła mi po policzku pierwsza łza, którą jednak szybko starłam.
- Ale proszę zrozumieć, że my nie możemy..
- W dupie mam to, co wy możecie, a czego nie! Jestem w ciąży, potrzebuję mojego męża, czy to do Pana dociera?!
- Gratulacje.. Jednakże staramy się, by jak najszybciej wyjaśnić Pani sprawę. Tylko musi Pani zrozumieć, że my nie możemy wszystkiego.. Tyle ile dajemy radę, tyle wykonujemy najlepiej, jak potrafimy. Wszystko dla Pani.
Miałam już dość tej kłótni, więc grzecznie poprosiłam policjanta o opuszczenie mojej sali. Pożegnał się i wyszedł.
- Mogę poprosić lekarza? - zawołałam do pielęgniarki przechodzącej obok.
- Przekażę, żeby ktoś do Pani zajrzał - uśmiechnęła się.
Czekałam cierpliwie, aż któryś z brodatych, starszych panów, będzie mógł poświęcić mi swoją chwilę i wyjaśnić wszystko, co do tej pory miało miejsce. Jednak zanim pojawił się któryś, z oczekiwanych gości, w drzwiach zobaczyłam Kłosa.
- Mogę? - cicho zapukał w ścianę.
- Jasne, że tak, wchodź - uśmiechnęłam się szeroko i mocno go przytuliłam.
- Jak się czujesz? Chłopaki już mi powiedzieli, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wreszcie Tobie.. Wam.. no.. że będzie dziecko.
- Lepiej, lepiej.. My będziemy mieli dziecko. MY! Ja wierzę, że on wróci.
- To dobrze, że w to wierzysz, to ważne.. - pogłaskał mnie po dłoni.
- A pozostaje mi coś innego? Podobno wiara czyni cuda.. Więc niech i teraz taki cud uczyni.. - łzy zaczęły jedna za drugą, kapać.
Powodowały palące uczucie, którego nie byłam w stanie opanować. Karol mocno mnie do siebie przytulił i obiecał, że zawsze będzie przy mnie i zrobi wszystko, by odnaleźć Bartka.
- Wyciągnę go, choćby spod ziemi! Obiecuję Ci to, słyszysz? Obiecuję! On wróci, ja to wiem, za bardzo Cię kocha!
- Gdyby kochał, to by nie odchodził.. - mruknęłam.
- A skąd wiesz, że ktoś go nie porwał?
- Nie wiem nic. Ja tylko.. Nie ważne.
- Miśka, będzie okej, przecież..
- Proszę Cię, nie ciągnij tego. Co u Oli? Jak żyjecie?
- Dobrze wszystko. Też Ci się muszę pochwalić, że..
- Że? - pospieszałam go.
- Zostanę ojcem! Ola wczoraj zrobiła test, wyszedł pozytywny! - wręcz wykrzyczał.
- Jejku, naprawdę? Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę! Chodź no tu, przytulić Cię muszę, dumny przyszły tatusiu! - zaśmiałam się.
- Jak się dowiedziałem.. Cholera, skakałem z radości, wszyscy na około to chyba usłyszeli. To jest najpiękniejsze, co mnie mogło spotkać!
- Oj zgadzam się, zgadzam - nie mogłam pohamować uśmiechu - czyli co, z Olcią razem będziemy ciężarówkami?
- Na to wygląda - zaśmiał się.
W tym czasie do mojej sali, wszedł ordynator.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciała Pani się skonsultować, a tylko teraz znalazłem chwilę. To możemy?
- Jasne. Karol, poczekasz na zewnątrz?
Kiwnął głową i posłusznie opuścił pokój chorych.
- W takim razie słucham Panią.
- Chciałabym się choć tak mniej więcej dowiedzieć, jak wygląda moja sytuacja, co z ciążą, operacje, moje zdrowie, no po prostu wszystko. Wcześniej jakoś nie mogłam się w sobie zebrać, żeby o to zapytać, ale najwyższa pora.
Dowiedziałam się, że w ciąży jestem już ósmy tydzień. Przeszłam szereg zabiegów po wypadku, które pomogły mi w normalnym funkcjonowaniu. Nie ukrywajmy, że byłam jedną nogą na tamtym świecie.. Gdyby nie ktoś czy coś, co w porę mi pomogło, prawdopodobnie nie byłoby mnie na tym świecie. Dziecko mogło już nie żyć, ale jest twarde i trzyma się, razem ze mną.
- Naprawdę wszystko sprowadzało się do utraty płodu, ale dzięki szybkiej naszej interwencji, udało nam się uratować już nie tylko dziecko, ale również i panią.
- Panie doktorze.. A co z tym poprzednim zabiegiem? Przechodziłam go jakiś czas temu.
- No w karcie ma Pani zaznaczone, że wszystko przebiegło pomyślnie, jednak na moje oko.. Jest coś nadal nie tak. To znaczy..
- Znaczy?
- Że może mieć Pani co jakiś czas zaniki pamięci krótkotrwałej. Nie jest to potwierdzone w stu procentach, ale przy sporym stresie, wysiłku i dużym natłoku informacji bądź zdarzeń..
- Co do pamięci ma wysiłek?
- Okazuje się, że sporo. Po prostu nie może Pani sobie na zbyt wiele pozwalać. Przy czym, tak jak mówię, to nie jest potwierdzone.
Chwilę jeszcze spędziliśmy na rozmowie. Musiałam się dowiedzieć wszystkiego i jakoś to sobie poukładać w głowie.
- Dziękuję bardzo Panu, przepraszam, że zabrałam tyle czasu - uścisnęłam jego dłoń.
- Nie ma sprawy Pani Michalino, zdrowia życzę.
Skinął głową i wyszedł.
- I? - zapytał ciekawy wszystkiego Kłosu - słyszałem tak mniej więcej, ale..
- No to jak słyszałeś, to co mam Ci opowiadać?
Mimo wszystko, powiedziałam mu w skrócie diagnozę i zalecenia.
- Ola jutro idzie do lekarza, wtedy się okaże, czy macie taki sam termin.
- Fajnie by było.. Wiesz co.. Chciałabym się pochwalić tym Bartkowi.. Żeby on tu był, jakoś mnie wsparł.. Cieszył się tak jak ty z ojcostwa..
- Wróci, ja w to wierzę.
Po jakimś czasie wypadało się zbierać, więc pożegnaliśmy się, a ja zostałam sama w pustej sali.
- Damy radę maluchu, sami, czy z tatusiem, ale damy.. - pogładziłam brzuch.
Potem patrzenie w ściany stało się monotonne i usnęłam.
Po blisko miesięcznej kuracji zabiegowej, kroplówkowej i innej takiej, wreszcie mogłam cieszyć się wolnością. Coraz częściej pojawiały się głosy z Włoch, że to właśnie tam przebywa mój mąż. Pytanie tylko, dlaczego tak długo się ukrywa? Czy ma w tym jakiś cel? Czy może uciekł z jakąś inną kobietą i szykuje sobie nowe życie, w którym miejsca dla mnie i kruszyny nie ma? Za dużo myśli i pytań, więc musiałam spasować, by nie zwariować i, co najważniejsze, nie przeciążać umysłu. W końcu to mogło spowodować utratę krótkotrwałej pamięci, a nie chciałam tego przechodzić.
Nadeszła połowa września, postanowiłam na własną rękę wyjechać do Włoch i tam szukać ukochanego. Nawet, jeśli miało to oznaczać, że on uciekł, bo mnie nie kocha, to zasługiwałam na szczerość. Cholera, tyle przeszliśmy, tyle razy byłam wobec niego szczera, to dlaczego on nie miałby być? Spakowałam walizki, zabukowałam miejsce w samolocie i poleciałam. Rzym przywitał mnie wysoką temperaturą i deszczem jednocześnie. Słabo mi szło dogadywanie, bo rzadko kiedy, chciał ktoś ze mną rozmawiać po angielsku. Większość preferowała ojczysty język, którego nie umiałam ni w ząb. Pytałam wszystkich o niego, w każdym sklepie, o który wspominali policjanci, czy w jakichkolwiek miejscach ogólnie, w których go widziano. Musiałam znać szczegóły i starałam się sobie to jakoś poukładać jak puzzle, by znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie on jest.
- Przepraszam, Pani chyba szuka takiego wysokiego bruneta, mam rację?
- Tak, właśnie tak. Wie Pan coś o nim?
- Jestem Pablo - podał mi dłoń.
- Michalina.
- Widzę, że będziesz miała dziecko, gratuluję.
- Owszem, dziękuję.
- Nie możesz się przemęczać, dlatego zapraszam, siadaj.
Usiedliśmy na ławce obok.
- Zatem, co możesz mi powiedzieć? W czym pomóc?
- Poznałem tego mężczyznę kilka tygodni temu. Spał u mnie.
- Czemu nie powiadomiłeś nikogo o tym?
- Bo mnie o to prosił, wręcz błagał.
- Nie rozumiem.
- Uciekał.
- Przed czym?
- Nie mogę Ci powiedzieć.. Wiem tylko jedno, on żyje i Cię kocha.
- Ale..
- Wiem, że jesteś jego żoną, poznałem Cię. Pokazywał mi Twoje zdjęcia, mówił jak tęskni i Cię kocha.. Ale on nie może wrócić.
- Jak to nie może?
- Nie może.
- Pablo, mów mi wszystko.
- Gdybym tylko mógł..
Pogubiłam się już znów we wszystkim i nie miałam pojęcia, co dalej robić. Wyciągnięcie czegokolwiek od Pablo było czymś niemożliwym. Za nic w świecie nie chciał powiedzieć. A co więcej mogłam uczynić? Zapisywałam sobie w głowie wszystko, co mówił i starałam się wyciągnąć jakieś wnioski. Tylko jakie?
- Ale przyznał Ci się, dlaczego uciekł?
- Po części.
- To coś strasznego? Zabił kogoś? Okradł bank, multimiliardera?
- Nie powiem Ci..
- W ciąży jestem do cholery, zlitowałbyś się nad ciężarną!
- Przepraszam..
I odszedł. Cholera jasna mnie brała. Ile można tak robić?!
Nadszedł wieczór, więc powoli kierowałam się w stronę pierwszego lepszego hotelu. Nic sobie wcześniej nie zarezerwowałam, więc musiałam liczyć na szczęście i mój wrodzony urok osobisty. Podeszłam więc do recepcjonisty, wcześniej nabierając dużo powietrza. Po raz kolejny czekała mnie rozmowa w obcym języku, a najgorzej, jeśli znów przytrafiłby się ktoś, kto nie umie angielskiego.
- Dobry wieczór, szukam pokoju na dwie noce, jednoosobowego, znalazłoby się coś dla mnie?
I właśnie wtedy mnie zamurowało.
Miało być dłuższe, ale.. Stwierdziłam, że to idealny moment na przerwanie :D A teraz przyszedł czas na to, żeby Wam się pochwalić, co dostałam! < 3
Najważniejsze dla mnie.. Od Andrzeja :-)
Koszulka, którą miałam od meczu we Wro, zapełniona już prawie w całości, plus autografy Mariusza
Ta część, którą ubóstwiam, czyli najcenniejsze autografy ever <3 Kubiak, Łomacz, Zatorski, Żygadło, Nowakowski i Kurek :D
No i kolejne, prawie wszystkie bardzo ważne < 3 Bartman, Jarosz, Ruciak, Możdżonek, Drzyzga, Wiśniewski, Włodarczyk, Wojtaszek i Anastasi :-)
To chyba tyle ze Spałowych cudowności :D Zdjęcia znajdziecie na "Koko koko, foty spoko?" na fejsbuku ;-) Czymajta się, enjoy:*